Czy półcieniowe zaćmienie Księżyca może być interesujące? Może. Warunkiem jest głęboka jego faza, a jeśli do takiego zaćmienia dochodzi o wschodzie Księżyca, to widok powinien być całkiem interesujący... I taki właśnie będzie wieczorem 05 maja. Z kolei pod koniec miesiąca polujmy na młody Księżyc i jego światło popielate. Po udanych łowach zwróćmy uwagę na Trójkąt Wiosenny złożony z najjaśniejszych gwiazd majowego nieba, z których jedna otrzymała imię od samego Mikołaja Kopernika! A co w jej pobliżu robi Warkocz Bereniki i czym ten warkocz jest zapleciony - warto zobaczyć w naszym filmowym kalendarzu astronomicznym - zapraszamy!

 

Wieczorem 05 maja polujmy na wschodzącą tarczę Księżyca od godz. 20:30 patrząc w kierunku południowo-wschodnim. Górna krawędź księżycowego owalu będzie pogrążona w na tyle głębokim półcieniu Ziemi (na granicy zaćmienia częściowego), że pociemnienie powinniśmy dostrzec bez trudu. Bardzo podobny przebieg miało zaćmienie nocą z 10 na 11 lutego 2017 roku - z tą różnicą, że Księżyc świecił wtedy wysoko na niebie. Warto więc sprawdzić oblicze naszego kosmicznego sąsiada tym razem - przypominam: 05 maja po 20:30.

Do zaćmienia Księżyca dochodzi w czasie pełni. Poczekajmy do majowego nowiu, a znów nadarzy się okazja na ciekawe obserwacje. 20 maja po 21:00 zapolujmy na cieniuteńki sierpik w zaledwie 1% iluminacji. Szukajmy go niziutko nad północno-zachodnim horyzontem. Jeśli użyjemy lornetki lub aparatu fotograficznego, na pewno się uda - oczywiście przy sprzyjającej pogodzie. Następnego wieczora po 22:00 na ciemniejącym niebie sierp dopełni się światłem popielatym, co ujrzymy już bez najmniejszego trudu. Przy okazji warto przypomnieć, że pierwszym uczonym, który wyjaśnił mechanizm powstawania światła popielatego był Leonardo da Vinci. Dopełnienie tarczy młodego Księżyca subtelnym światłem jest efektem odbicia promieni Słońca od powierzchni Ziemi i skierowania ich na nieoświetloną bezpośrednio część naszego satelity. Nabierając kształtu, Srebrny Glob dołączy do Wenus 22 i 23-go maja. Ta zaś, ustawicznie rosnąc w blasku, w majowe wieczory błyszczy nad zachodnim widnokręgiem znikając zań dopiero po północy.

Z kolei spod horyzontu raz po raz wyłania Międzynarodowa Stacja Kosmiczna (ISS). Przez kilka minut majestatycznie sunie na tle gwiazd, a kiedy wznosi się wysoko, świeci blaskiem dorównującym Wenus. Wraz ze zbliżaniem się sezonu "białych nocy" przeloty ISS nabierają całonocnego charakteru, a ich "rozkład jazdy" znajdziemy w portalu www.SpaceWeather.com.

W majowe noce Międzynarodowa Stacja Kosmiczna nie raz przecina Trójkąt Wiosenny. Po zapadnięciu zmroku odnajdziemy do w południowej, a pod koniec miesiąca w południowo-zachodniej części nieba. Tworzą go trzy najjaśniejsze gwiazdy o tej porze roku: Arktur z Wolarza, Spika z Panny i Regulus, który z okolicznymi gwiazdami tworzy charakterystyczną sylwetkę zodiakalnego Lwa, choć niektórzy widzą w nim też ogromne żelazko ; )

W Trójąkt Wiosenny zaplątany jest Warkocz Bereniki. To słaba, ale jakże urocza konstelacja. Tworzy ją bowiem chmara kilkudziesięciu gwiazdek 4. i 5. wielkości składająca się na gromadę otwartą Melotte 111. Jej naturę poznaliśmy dopiero w 1938 roku. Gromada liczy sobie ok. 400 mln lat i leży w odległości 288 lat świetlnych od nas, co czyni ją trzecim tego rodzaju obiektem w oddaleniu od Ziemi (po Wielkiej Niedźwiedzicy i Hiadach).

Nie mniej ciekawa jest historia gwiazdozbioru Warkocza Bereniki, który - jako jeden z nielicznych - pochodzi od autentycznej postaci. Berenika była żoną króla Egiptu Ptolemeusza III. Żyła w III wieku p.n.e. Ptolemeusz uczestniczył w licznych wyprawach wojennych. Drżąca o los męża Berenika obiecała ściąć swe bujne włosy i ofiarować je bogini Afrodycie, jeśli król wróci z wojny cały i zdrowy. Kiedy tak się właśnie stało, Berenika spełniła obietnicę. Jej warkocz został uroczyście złożony w świątyni Afrodyty. Następnego dnia włosy zniknęły, co doprowadziło Ptolemeusza do wściekłości. Strażnikom świątyni groziła śmierć, lecz napiętą sytuację rozwiązał nadworny astronom króla - Konon z Samos. Pewnej nocy pokazał królewskiej parze grupkę słabych gwiazd na wiosennym niebie wyjaśniając, że bogini była tak zadowolona z daru, iż postanowiła przenieść go na niebo...

Wizualne rozmiary gromady Warkocza Bereniki są całkiem spore, obejmują obszar o średnicy dziesięciu tarcz Księżyca w pełni, ale żeby ją zobaczyć, musimy poczekać aż niebo całkowicie się ściemni i oddalić się od miejskich świateł. Gołym okiem ujrzymy gwiazdozbiór bez trudu, najlepiej metodą zerkania, a kiedy użyjemy lornetki lub niewielkiego teleskopu, naszym oczom ukażą się nie tylko gwiezdne diamenciki, ale i galaktyki, których jest tam całkiem sporo. Za pomocą amatorskiego sprzętu jesteśmy w stanie dostrzec tylko te najjaśniejsze w postaci ulotnych mgiełek, za to na zdjęciach ujawniają się ich dziesiątki!

Skąd to bogactwo? Otóż w Warkoczu Bereniki leży północny biegun galaktyczny. To wokół jego osi obraca się nasza galaktyka spiralna z poprzeczką, czyli Droga Mleczna. W praktyce oznacza to, że materia naszej "wyspy" we Wszechświecie, skupiona głównie wzdłuż jej równika, niemal w ogóle nie przesłania widoku na najdalsze zakątki kosmosu. Dzięki temu, w Warkoczu Bereniki możemy oglądać prawdziwy ocean, odległych na miliony lat świetlnych, galaktyk. Niektóre z nich bardzo przypominają Drogę Mleczną. Przykładem jest M 100, żartobliwie zwana Suszarką do Włosów. Już za pomocą niewielkiego teleskopu ujrzymy ją jako wyraźną "mgiełkę". Dzięki zdjęciom z teleskopu VLT w Europejskim Obserwatorium Południowym podziwiamy jej szczegóły, za sprawą czego możemy sobie wyobrazić jak wygląda nasza Droga Mleczna oglądana "z góry". Jej wizualizację "z boku" zapewnia nam z kolei galaktyka NGC 4565. Jej fizyczne rozmiary są niemal identyczne z naszą galaktyką. Podobna jest też jej struktura uwidaczniająca centralne zgrubienie, od którego odchodzą zwężające się ramiona, zaś równik galaktyczny przecina ciemny strumień międzygwiezdnego pyłu. Widziana z odległości 30 milionów lat świetlnych NGC 4565 wyglądem przypomina igłę, stąd taka jej właśnie potoczna nazwa. Zgoła odmiennie prezentuje się galaktyka M 64, znana jako Czarne Oko. Taki efekt wywołują ogromne ilości ciemnego pyłu przesłaniającego jasne jądro galaktyki. Ostatnie badania wykazały, że obszar o promieniu około 3000 lat świetlnych w centrum M 64 obraca się w przeciwnym kierunku niż reszta galaktycznego dysku. Najprawdopodobniej jest to skutek zderzenia M 64 z o wiele mniejszą galaktyką w niedalekiej kosmicznej przeszłości. Wreszcie - NGC 4559 to przykład galaktyki spiralnej oglądanej z półprofilu. Jej anglojęzyczna nazwa własna brzmi: Koi Fish Galaxy, czyli Galaktyka Japońskiego Karpia. W istocie, skojarzenie z hodowlaną rybą ozdobną nie jest pozbawione sensu - tym bardziej, że NGC 4559 "mieni się" rozbłyskami supernowych; ostatnie zdarzenie tego typu zarejestrowano w 2019 roku.

Wspomniane galaktyki są w zasięgu niewielkich teleskopów. Poza nimi są ich tam jeszcze tysiące, a większość z tych, które leżą w granicach konstelacji Warkocza Bereniki tworzy najbliższą nam lokalną grupę galaktyk pod nazwą: gromada Coma, złożoną głównie z galaktyk eliptycznych.

Owocnych łowów!

Piotr Majewski

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką dotyczącą cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. Aby dowiedzieć się więcej o ciasteczkach, ich wykorzystaniu oraz jak je usunąć wejdź na nasza stronę: polityka prywatnosci.

  Akceptuje ciasteczka z tej strony.